Często się zastanawiam, czy my, prywatni inwestorzy budujący swoje własne domy nie bywamy przy tym bardzo egoistyczni. Myślimy tylko o tym, że nasz dom powinien być piękny, jak to tylko najbardziej możliwe, a jednocześnie najtańszy jak to możliwe w budowie i eksploatacji.
Kiedy budujemy energooszczędnie, zaczynamy myśleć nie tylko o tym, gdzie zlokalizować kotłownię albo jaki kupić piec. Zaczynamy zastanawiać się przede wszystkim nad tym, jak wykorzystać niekonwencjonalne źródła energii. I czy korzystanie z nich to wciąż ekstrawagancja, czy już absolutna konieczność?
Okna – wrażliwy wybór, zwłaszcza w domu energooszczędnym. Wybierzesz te, przez które ucieka ciepło, a nawet o 40 proc. więcej zapłacisz za ogrzewanie. Wybierzesz te ciepłe... szykuj kasę na rolety. Dom energooszczędny, choć niemal doskonały w swojej koncepcji, ma jednak pewne wady. Na szczęście niewielkie.
Coraz częściej żałuję, że na lekcjach fizyki w szkole wolałam się zająć wszystkim innym, a nie nauką. Może łatwiej byłoby mi dziś zrozumieć, że ludziom żyjącym w domu uszczelnionym jak termos, wcale nie mieszka się jak w termosie.
Moja szwagierka ma wielki i wypasiony dom. Jednak już od jakiegoś czasu czułam, że w jej idealnej łazience na parterze już tak idealnie nie pachnie (wiem, bywam złośliwa). Przez aromat odświeżaczy powietrza przebijał duszny zapach pleśni.
Wełna mineralna czy styropian? A może jeszcze jakiś inny materiał… Na cokolwiek się zdecyduję, dom ocieplić trzeba, bo bez termoizolacji nie ma energooszczędności. Zdecydować muszę sama, bo małżonek oświadczył, że interesują go tylko mundialowe rozgrywki. Powiedział też, że nie musi mieć żadnego domu, a zwłaszcza energooszczędnego… Uh!
„Bilans energetyczny” i „strefowanie temperaturowe” to wyrażenia, które ostatnio całkowicie zdominowały moje myślenie i nie będzie w tym chyba przesady, jak dodam, że moje życie. Ślęczę bowiem nad projektami domów i dokonuję niemożliwego próbując połączyć prawa fizyki z moimi marzeniami. Czyli, żeby było ładnie i jak najbardziej energooszczędnie.
Odwiedziłam niedawno moją szwagierkę i w jej łazience poczułam przykry zapach stęchlizny. Co się stało? – pytam. Otóż panowie ekipa budowlana, ocieplając strop, zostawili puste miejsce w rogu. I tak mamy mostek cieplny, przez który ucieka ciepło, a wilgoć pakuje się do domu. Tym sposobem na ścianie i suficie wyrósł piękny grzyb, a w łazience ciągle jest zimno. Brr… I jak tu powierzyć budowę domu obcym facetom?
Pisałam już, że zamierzam wybudować dom – 150 m² dla rodziny dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Może inaczej powinnam przeprowadzić to działanie i męża przesunąć do obozu dzieci z zemsty, że zostawił mnie samą na polu bitwy. Czy raczej placu budowy.
Chcę mieć dom. Chciałabym, żeby był piękny, oszczędny w eksploatacji, ciepły, słoneczny. Marzą mi się rodzinne święta w salonie, ogień w kominku i letnie popołudnia w ogrodzie.